środa, 5 czerwca 2013

11.

Nazywano mnie anorektyczką i samobójczynią

Nazywano mnie anorektyczką i samobójczynią
(historia opowiedziana w listach)

Wyczerpujące diety i......anoreksja, bulimia, całkowite wycieńczenie, nieumiejętność ponownego przystosowania się do normalnego życia, rozpacz, zrujnowana młodość...
Okrutne jest przekonanie, że tylko nieprawdopodobnie chuda dziewczyna jest ładna i ma prawo być szczęśliwa. Obok nas - „przezroczyste” dziewczyny, które koniecznie trzeba ratować, dopóki są jeszcze żywe i zdrowe. Nasze córki, siostry, przyjaciółki.
Ta historia jest prawdziwa. Zaczyna się od listu pewnej dziewczyny (tak ją nazwiemy) do serwisu www.mydiet.pl. Ostrzegamy, historia jest straszna, ale ma szczęśliwe zakończenie.

Dziewczyna: Witam, mam 18 lat. Przed Świętami Bożego Narodzenia powiedziano mi, że jestem otyła, co z resztą bardzo przeżyłam. Zaczęłam stosować drakońską dietę, nie ćwiczyłam, ważyłam 60 kg przy wzroście 170 cm. Tydzień temu mama wróciła z zagranicy (pół roku mieszkałam sama), zaczęła płakać, pytać czy choruję na raka lub AIDS? Ja też się rozpłakałam mówiąc, że chciałam tylko schudnąć. Zaprowadziła mnie do przyjaciółki i zważyła. Waga wskazywała tylko 44 kg! Bardzo się wystraszyłam, nie zdawałam sobie sprawy, że ważę tak mało, a do tego mama z przyjaciółką zaczęły krzyczeć na mnie, wytykać moje wystające kości, posiniałe usta, ręce, krzyczały, że umrę. Przez cały czas jadłam tylko zupy, twarożek, warzywa, owoce i nic poza tym. Mama kazała mi iść do lekarza, który od razu zapytał, czy stosuję jakąś dietę. Skłamałam i powiedziałam „nie”, wiedziałam, że w przeciwnym razie położą mnie do szpitala, a przecież mam sesję, nie mogę sobie na coś takiego pozwolić, poza tym nie czuję się chora. W internecie widziałam o wiele gorsze zdjęcia dziewczyn. Już dwa razy podczas wchodzenia po schodach zemdlałam na około 10 sekund. Przyjaciółki nazywają mnie anorektyczką i samobójczynią. Nie potrafię wziąć się w garść i zrezygnować z diety. Wiem, że organizm już się przyzwyczaił do takiego odżywiania. Nie ćwiczę, ponieważ nie jestem w stanie udźwignąć nawet plecaka. Co radzicie? Jak normalnie zacząć jeść?

mydiet.pl: Radzę....jak najszybciej udać się do lekarza!

Dziewczyna: Pisałam wcześniej do Was....Prawdziwy koszmar, kiedy czytam o innych dziewczynach, które chcą schudnąć, szkoda mi ich. Tak bardzo żałuję, że zaczęłam się odchudzać. Wygląda na to, że zmarnowałam sobie życie. Mama ze mną nie rozmawia, nawet najlepsze przyjaciółki się odsunęły. I na co mi te szczupłe nogi, na co te wystające kości??? A do tego ciągłe uczucie słabości.... fizycznej i psychicznej, bo nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się z tego wybrnąć. Mama daje jedzenie, ale pokarm sam cofa się z żołądka do przełyku, niczego nie mogę przełknąć.....Wiem...zabijam siebie, a chciałam tylko być nieco szczuplejsza (no to teraz się rozryczałam...). Nadejdzie lato, a ja będę mogła straszyć jedynie ludzi swoim przezroczystym szkieletem (przyjaciółka powiedziała, że 20 proc. anorektyczek, które nie poddają się leczeniu, umiera a ja chcę wyzdrowieć, ale nie potrafię...). Niczego już nie mogę. Wydaje mi się, że nikt mnie nie rozumie: rodzina, przyjaciele, lekarz. Ja też nie rozumiem samej siebie. Nie chcę do szpitala, słyszałam, że wyprawiają tam z dziewczynami okropności, szprycują lekami...Naprawdę się staram, i mama karze, i ja martwię się o siebie. Tylko tak – nagle przeszłam na dietę a teraz jest mi niezmiernie ciężko wrócić do normalnego odżywiania – nie mogę jeść i tyle.
Nie chcę krzywdzić swoich bliskich mimo, że odwrócili się ode mnie, zwłaszcza przyjaciele, trzeba też żyć dla siebie...Ciężko mi, piszę, ręce drżą, głowa mnie rozbolała, a jeszcze ta mama....wpycha na siłę jedzenie, chyba zwymiotuję...Rozumiem ją, wiem, że potrzebuję tych kilogramów, ale mój żołądek nie przyjmuje takich ilości.
Może mi się uda, choć teraz nie wyobrażam sobie jak i ile to potrwa. Nie potrzebuję ani chłopaka, ani mamy. Chyba wolę już leżeć w szpitalu i być dokarmianą przez sondę, niż wymiotować z każdym kolejnym połkniętym kawałkiem.

mydiet.pl: Droga, Dziewczyno, proszę się nie załamywać i nie poddawać. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Są ośrodki, które prowadzą Poradnie Leczenia Zaburzeń Odżywiania. Niektóre oferują bezpłatną pierwszą konsultację – tylko trzeba się wcześniej zarejestrować. W takich ośrodkach pracują doskonali psychologowie, dietetycy i inni specjaliści. Dzięki nim masz szansę na normalne życie i zdrowie. Jak się zdecydujesz, napisz proszę, jak sobie radzisz.

Mama Dziewczyny: Dzień dobry! Wiem, że moja córka zwróciła się do Was z prośbą o pomoc w związku ze swoją chorobą. Sama mi to powiedziała, wspominała też o Poradni Leczenia Zaburzeń Odżywiania. Odwiedziłam kilka stron internetowych tych ośrodków i zastanawiam się, czy rzeczywiście istnieje potrzeba wysyłania jej tam? Rozumiem, dziewczyna zafundowała sobie głodówkę, ale przecież teraz czeka ją sesja na uniwersytecie, poza tym próbuję leczyć ją na własną rękę: kupuję córce tłustsze jedzenie, częściej jednak sama coś przygotowuję. Nie możemy dojść do porozumienia tylko w jednej sprawie – wygląda na to, że ona chce wyzdrowieć, ale wciąż odmawia jedzenia! Jak ma być lepiej, jeśli nic nie je i stale tylko się skarży, płacze? To przecież jedynaczka, może za bardzo ją rozpieściłam i dlatego różne głupoty przychodzą jej do głowy.

mydiet.pl: Szanowna Mamo, jestem przekonana, że Pani córka potrzebuje profesjonalnej pomocy. Z tego co pisze wynika, że Dziewczyna ma problemy psychologiczno- fizjologiczne. Proszę nie podejmować samodzielnie leczenia i bez zwłoki udać się do poradni, zwłaszcza że pierwsza konsultacja jest BEZPŁATNA. Proszę zrozumieć, że Pani córka odmawia jedzenia nie dlatego, że nie chce, a dlatego, że nie jest w stanie już nic przełknąć. Myślę, że w tym przypadku zdrowie i życie są ważniejsze niż uniwersytet....Proszę się na nią nie złościć...Niech Pani jej nie zostawia samej z własnymi myślami i przeżyciami. Życzę zdrowia, wytrzymałości i powodzenia.

Dziewczyna: Cześć, minęły już 3 miesiące od kiedy ostatni raz do was pisałam. W tym czasie przybrałam na wadze 8 kg! Teraz ważę 52! I coraz bardziej się sobie podobam. Lekarz mówi, że do idealnej wagi brakuje mi jeszcze dwa kilo, a ja uważam że tak jest bardzo dobrze. Wspomniał również, że w moim przełyku są jakieś rany, a w żołądku wrzód! (W związku z tym nie mogę jeść ostrych, słonych, kwaśnych dań – i tak za nimi nie przepadałam). Ponadto...w Poradni nikt mnie na siłę nie tuczył, lecz przyzwyczajał do regularnych posiłków, w małych porcjach częściej. Teraz rano jem kaszę na mleku, piję soki, jem po dwa tosty, na obiad jem zupę, a na drugie danie – rybę lub drób z sałatką, około 16 godz. jem gotowane jajko lub twarożek (nie przepadam, ale potrzebuję białka), a wieczorem tylko owoce i herbatę. Czasami, jeżeli zjem więcej niż potrzeba zaczyna mnie mdlić. Myślę, że wszystko jest w miarę w porządku, oczywiście nie obyło się bez uszczerbku na zdrowiu – rozstrojone nerwy, osłabiona odporność, itp. Ponadto mama stara się lepiej zrozumieć mój problem! Bardzo Wam DZIĘKUJĘ za wsparcie i namówienie mnie na leczenie!
  •  
źródło:
http://www.mydiet.pl/historia-sukcesu/nazywano-mnie-anorektyczka-i-samob-jczynia
  •  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz