"Mam obecnie 18 lat. Na anoreksję zachorowałam w
wieku 13. Zaczęło się od badań u endokrynologa, kiedy miałam podejrzenie
powiększonej tarczycy. Powiedział, że powinnam schudnąć. Owszem, byłam
dzieckiem przy kości, przy 160 cm wzrostu ważyłam 54 kg.
Druga sytuacja, która uświadomiła mi, że byłam gruba, to moment kiedy
przymierzałam białą obcisłą bluzkę i moja koleżanka z niesmakiem
powiedziała: "Ty baleroniku, musisz schudnąć..." i się zaczęło pod
koniec roku szkolnego... najpierw zaczynało się niewinnie... zaczęłam
jeść warzywa, których dawniej nie lubiłam, a moimi jedynymi posiłkami
było do tej pory tłuste kaloryczne jedzenie z McDonalds i słodycze.
Zaczęłam pić wodę, co przedtem zastępowałam zawsze napojami gazowanymi.
Moja walka z wagą nie trwała długo - 2 miesiące, w tym czasie zaczęłam
się głodzić, nie jedząc potem nawet warzyw, jedyne, co było w moim
żołądku, to woda. Biegałam z psem ok 3 godz. dziennie. Zawsze z pustym
żołądkiem, zawsze miałam zasłabnięcia, o których nie mówiłam mamie.
Rano, wstając, miałam zawroty głowy i musiałam poczekać, siedząc na
łóżku jakieś pół godziny, zanim mogłam wstać, aby się nie przewrócić.
Pamiętam, kiedy raz zrobiłam sobie pół szklanki kakao i kawałek chleba
wasa z pomidorem po 2 tygodniach głodówki i obiecałam sobie, że go zjem i
że nie będę anorektyczką... po 3 kęsach od razu poszłam biegać... nie
dałam rady... miałam wrażenie, że od razu tyję, puchnę, czułam się jak
kolos... Mama pracowała do 18, więc mogłam spokojnie prowadzić moje
rytuały chudnięcia, zawsze wmawiałam jej, że jadłam obiad, owszem na
talerzu go miałam - ale dawałam psu.
Tabele kaloryczne znałam na pamięć. Moja obsesja przeniosła się nawet
na mamę, której mówiłam, że powinna schudnąć, a ona mówiła, że lubi jeść
i nie będzie chudnąć. Przestałam spędzać czas z przyjaciółmi. Bałam
się, że pójdziemy na miasto i będą coś jeść, a na mnie się dziwnie
patrzeć. Potem wyjechałyśmy w sierpniu na wakacje... mama czuła się
zdezorientowana, kiedy słyszała przechodzących ludzi nad morzem, jak
patrzą na mnie i mówią sobie na ucho: "anorektyczka". Nie chciała
przyjąć tego do wiadomości, myślała, że urosłam i dlatego wyszczuplałam,
nie przypuszczała, że jej córka kłamie i że schudła aż 17 kg przez 2
miesiące... kiedy nad morzem codziennie były awantury o jedzenie, po
powrocie skontaktowała się z moim starszym bratem, który miał mi
przetłumaczyć, abym zaczęła jeść, ale natychmiastowo postanowili
zaprowadzić mnie do lekarza.
Poszłam. Usłyszałam wyrok - 37 kg, anoreksja, 17 kg mniej od ostatniego
bilansu... i to się stało w 2 miesiące...od razu musiałam iść do
szpitala. Tam podano mi kroplówki, ale najpierw nie mogli mi pobrać
krwi, bo moje żyły były pozapadane i zbyt słabe... jak za 8. razem się
wbili, zemdlałam. Zrobiono mi EEG i EKG. Na badaniu serca wyszły moje
skutki anoreksji. Mamie powiedziano, że jakby poczekała jeszcze miesiąc z
zaprowadzeniem mnie tam, to bym umarła. I nigdy nie zapomnę tych łez...
straciła męża przez zawał serca, teraz mogła stracić jedyną córkę.
Pamiętam blade światła na suficie i pielęgniarki zmieniające mi co
chwilę kroplówkę, ewentualnie pilnujące, czy jem... doprowadziłam się do
zniszczenia... Niestety, hospitalizacje mi nic nie pomagały... w
szpitalu jadłam, ale po wyjściu, mimo że byłam pilnowana - mama
zrezygnowała z pracy - wymiotowałam wszystkie posiłki albo je spalałam,
nigdy nie przyznając się, że biegam lub ćwiczę.
W sumie 4-krotnie byłam w zwykłym szpitalu i 2 razy w szpitalu
psychiatrycznym. Zawsze przez jeden problem. Ok. roku spędziłam w samych
szpitalach. W kółko historia się powtarzała - przytycie i powrót
głodowania ze zwiększoną siłą. W najgorszym momencie ważyłam 34 kg przy
164 wzrostu. Byłam wrakiem, mimo że tego nie widziałam. Zawsze
tłumaczyłam sobie: "schudnę tylko kilo i koniec", a kończyło się na min.
10. Miałam wagi kontrolne w odstępach między szpitalami, oszukiwałam na
nich, jak mogłam... jadłam po 2 kg jabłek, wypijałam 2 litry wody tuż
przed ważeniem i wiedziałam, że się nie poznają na mojej wadze, ale
zaczęli odkrywać moje podstępy, np.3 kg biżuterii pod ubraniami. Zawsze
po jakimś czasie i tak, mimo tych 4 kg w żołądku, waga wskazywała
poniżej 40 i do szpitala z powrotem.
Najgorszy koszmar przeżyłam w szpitalu psychiatrycznym. Warunek: albo
przytyjesz do 46,300, albo nie zobaczysz rodziny i nie opuścisz murów
tego budynku. "Nagroda" za przytycie była co kilka kg i było to, np.
ubranie swoich rzeczy, wyjście do sklepu z pielęgniarką, w końcu przy 45
telefon do mamy i przy 46 przepustka do domu na tydzień. Mamę widziałam
dopiero, kiedy moje BMI wynosiło 18,5. Pamiętam, kiedy raz przyjechała
do szpitala, mimo że wiedziała, że mnie nie może zobaczyć, ale podeszłam
do szklanych drzwi i zaczęłam uderzać w nie z całej siły, miałam napad
agresji, bo chciałam tak bardzo znaleźć się w objęciach ukochanej osoby i
przeprosić ją za to, co zrobiłam. Widziałyśmy się tylko przez szybę,
obie zapłakane. Po tym wydarzeniu mama trafiła na intensywną terapię... i
wiedziałam, że to przez problem ze mną... Więzi między mną a mamą
strasznie się zacieśniły, miałam jeden cel :wyjść z tego dla niej... ale
zawsze ten cel trzymał się w szpitalu, codziennie zalewałam się łzami,
wiedząc, że jeśli nie przytyję, to jej nie zobaczę... mimo że była mi
najważniejszą osobą i wiem, ile dla mnie zrobiła, ile trudu wkładała w
to, bym zawsze miała, co chciałam, bym czuła się kochana przez nią jak
za 2 rodziców, nie umiałam powiedzieć sobie "stop" i zawsze powracałam
do stanu krytycznego. Zaczęły się myśli samobójcze, wielokrotnie
chciałam skoczyć z okna, przykładałam sobie nóż do nadgarstków, bo nie
potrafiłam wytrzymać tego ciężaru, bólu psychiki, bycia pod przymusem,
tycia i chudnięcia, wmawiania mi, że jestem za chuda, łez mamy za każdym
razem, kiedy nie chciałam jeść i swoich, kiedy miałam sprzeciwić się
sobie i zjeść posiłek... anoreksja to więcej niż tylko chudość. To nie
widzimisię. To jest choroba psychiczna, mająca podłoże nie tylko w
zaburzonym obrazie dziewczyny, często przyczyną są inne czynniki uboczne
- ja chciałam w jakiś sposób zatrzymać dzieciństwo, kiedy mama zawsze
była przy mnie, w moim rozumieniu, im mniej ważyłam, tym bardziej byłam
dzieckiem. Trudno mi się było pogodzić z tym, że inni mają ojca, a mój
umarł... Ja się zmagałam z aną 4 lata. 4 lata młodości poświęcone na
walkę z aną. Nie miałam okresu 2 lata. Mówili, że najprawdopodobniej
będę bezpłodna, ale dostałam w końcu okres i to tylko ważąc 42
kg...anoreksję mam niby za sobą... dlaczego niby? Bo rok po zakończeniu
terapii u psychiatry i psychologów dopiero doszłam do siebie. Prawda
jest taka, że wszyscy lekarze, z którymi się spotkałam, zwyczajnie się
ze mnie śmiali. Mimo papierku psychologa nie poznałam żadnego, który by
rozumiał mój problem. Zawsze słyszałam tylko potępienie. Zero pomocy.
Zero wsparcia i zero zrozumienia. Pielęgniarki, kiedy przychodziły mi
zmieniać kroplówkę, mówiły: "ale Ty jesteś głupia, żal mi Ciebie, przez
dupę powinnaś dostać i może byś się nauczyła"... czy
to podejście, dzięki któremu miałam wyzdrowieć?... Anorektyczki są
obrzucane błotem w dzisiejszym świecie... mimo że to problem coraz
częściej spotykany, nadal jest niezrozumiany... ja straciłam przyjaciół.
Kiedy zapadłam w anoreksję, nie było już ich przy mnie. Odwiedzali
mnie, ale po czasie zapomnieli. Byli może i zazdrośni o to, że miałam
znakomite wyniki w nauce. Anoreksja wiąże się z dążeniem do perfekcji.
Ja ją miałam. W moim słowa znaczeniu... chciałam być zawsze najlepsza:
najzdolniejsza, najmądrzejsza, najchudsza...
Teraz ważę 57 kg przy 165 cm wzrostu. Znowu słyszę komentarze, że
mogłabym schudnąć. I właśnie teraz się za to zabrałam... ograniczyłam
jedzenie. Czasem mam myśli, że chciałabym być znowu anorektyczką,
pokazać im, że nie muszę być gruba. Wiem, że jak się znowu zacznie, to
już tym razem się nie skończy. Czuję się bezwartościowa. Tylko rok po
wyjściu z anoreksji czułam się szczęśliwa. Nie myślałam o wadze,
zaczęłam odczuwać smak jedzenia. Jednak znowu wszystko powraca. Na razie
do anoreksji mi daleko, wiem. Ale jak już schudnę 5 kg, będę chciała
10, jak 10, to 15... narkoman na zawsze pozostaje narkomanem...
anorektyczka anorektyczką...
źródło: http://forum.2są.pl/historie-zyciem-pisane,41/anoreksja-historia-prawdziwa,1304.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz