środa, 5 czerwca 2013

16.

"Mam obecnie 18 lat. Na anoreksję zachorowałam w wieku 13. Zaczęło się od badań u endokrynologa, kiedy miałam podejrzenie powiększonej tarczycy. Powiedział, że powinnam schudnąć. Owszem, byłam dzieckiem przy kości, przy 160 cm wzrostu ważyłam 54 kg.

Druga sytuacja, która uświadomiła mi, że byłam gruba, to moment kiedy przymierzałam białą obcisłą bluzkę i moja koleżanka z niesmakiem powiedziała: "Ty baleroniku, musisz schudnąć..." i się zaczęło pod koniec roku szkolnego... najpierw zaczynało się niewinnie... zaczęłam jeść warzywa, których dawniej nie lubiłam, a moimi jedynymi posiłkami było do tej pory tłuste kaloryczne jedzenie z McDonalds i słodycze. Zaczęłam pić wodę, co przedtem zastępowałam zawsze napojami gazowanymi.

Moja walka z wagą nie trwała długo - 2 miesiące, w tym czasie zaczęłam się głodzić, nie jedząc potem nawet warzyw, jedyne, co było w moim żołądku, to woda. Biegałam z psem ok 3 godz. dziennie. Zawsze z pustym żołądkiem, zawsze miałam zasłabnięcia, o których nie mówiłam mamie. Rano, wstając, miałam zawroty głowy i musiałam poczekać, siedząc na łóżku jakieś pół godziny, zanim mogłam wstać, aby się nie przewrócić. Pamiętam, kiedy raz zrobiłam sobie pół szklanki kakao i kawałek chleba wasa z pomidorem po 2 tygodniach głodówki i obiecałam sobie, że go zjem i że nie będę anorektyczką... po 3 kęsach od razu poszłam biegać... nie dałam rady... miałam wrażenie, że od razu tyję, puchnę, czułam się jak kolos... Mama pracowała do 18, więc mogłam spokojnie prowadzić moje rytuały chudnięcia, zawsze wmawiałam jej, że jadłam obiad, owszem na talerzu go miałam - ale dawałam psu.

Tabele kaloryczne znałam na pamięć. Moja obsesja przeniosła się nawet na mamę, której mówiłam, że powinna schudnąć, a ona mówiła, że lubi jeść i nie będzie chudnąć. Przestałam spędzać czas z przyjaciółmi. Bałam się, że pójdziemy na miasto i będą coś jeść, a na mnie się dziwnie patrzeć. Potem wyjechałyśmy w sierpniu na wakacje... mama czuła się zdezorientowana, kiedy słyszała przechodzących ludzi nad morzem, jak patrzą na mnie i mówią sobie na ucho: "anorektyczka". Nie chciała przyjąć tego do wiadomości, myślała, że urosłam i dlatego wyszczuplałam, nie przypuszczała, że jej córka kłamie i że schudła aż 17 kg przez 2 miesiące... kiedy nad morzem codziennie były awantury o jedzenie, po powrocie skontaktowała się z moim starszym bratem, który miał mi przetłumaczyć, abym zaczęła jeść, ale natychmiastowo postanowili zaprowadzić mnie do lekarza.

Poszłam. Usłyszałam wyrok - 37 kg, anoreksja, 17 kg mniej od ostatniego bilansu... i to się stało w 2 miesiące...od razu musiałam iść do szpitala. Tam podano mi kroplówki, ale najpierw nie mogli mi pobrać krwi, bo moje żyły były pozapadane i zbyt słabe... jak za 8. razem się wbili, zemdlałam. Zrobiono mi EEG i EKG. Na badaniu serca wyszły moje skutki anoreksji. Mamie powiedziano, że jakby poczekała jeszcze miesiąc z zaprowadzeniem mnie tam, to bym umarła. I nigdy nie zapomnę tych łez... straciła męża przez zawał serca, teraz mogła stracić jedyną córkę. Pamiętam blade światła na suficie i pielęgniarki zmieniające mi co chwilę kroplówkę, ewentualnie pilnujące, czy jem... doprowadziłam się do zniszczenia... Niestety, hospitalizacje mi nic nie pomagały... w szpitalu jadłam, ale po wyjściu, mimo że byłam pilnowana - mama zrezygnowała z pracy - wymiotowałam wszystkie posiłki albo je spalałam, nigdy nie przyznając się, że biegam lub ćwiczę.

W sumie 4-krotnie byłam w zwykłym szpitalu i 2 razy w szpitalu psychiatrycznym. Zawsze przez jeden problem. Ok. roku spędziłam w samych szpitalach. W kółko historia się powtarzała - przytycie i powrót głodowania ze zwiększoną siłą. W najgorszym momencie ważyłam 34 kg przy 164 wzrostu. Byłam wrakiem, mimo że tego nie widziałam. Zawsze tłumaczyłam sobie: "schudnę tylko kilo i koniec", a kończyło się na min. 10. Miałam wagi kontrolne w odstępach między szpitalami, oszukiwałam na nich, jak mogłam... jadłam po 2 kg jabłek, wypijałam 2 litry wody tuż przed ważeniem i wiedziałam, że się nie poznają na mojej wadze, ale zaczęli odkrywać moje podstępy, np.3 kg biżuterii pod ubraniami. Zawsze po jakimś czasie i tak, mimo tych 4 kg w żołądku, waga wskazywała poniżej 40 i do szpitala z powrotem.
Najgorszy koszmar przeżyłam w szpitalu psychiatrycznym. Warunek: albo przytyjesz do 46,300, albo nie zobaczysz rodziny i nie opuścisz murów tego budynku. "Nagroda" za przytycie była co kilka kg i było to, np. ubranie swoich rzeczy, wyjście do sklepu z pielęgniarką, w końcu przy 45 telefon do mamy i przy 46 przepustka do domu na tydzień. Mamę widziałam dopiero, kiedy moje BMI wynosiło 18,5. Pamiętam, kiedy raz przyjechała do szpitala, mimo że wiedziała, że mnie nie może zobaczyć, ale podeszłam do szklanych drzwi i zaczęłam uderzać w nie z całej siły, miałam napad agresji, bo chciałam tak bardzo znaleźć się w objęciach ukochanej osoby i przeprosić ją za to, co zrobiłam. Widziałyśmy się tylko przez szybę, obie zapłakane. Po tym wydarzeniu mama trafiła na intensywną terapię... i wiedziałam, że to przez problem ze mną... Więzi między mną a mamą strasznie się zacieśniły, miałam jeden cel :wyjść z tego dla niej... ale zawsze ten cel trzymał się w szpitalu, codziennie zalewałam się łzami, wiedząc, że jeśli nie przytyję, to jej nie zobaczę... mimo że była mi najważniejszą osobą i wiem, ile dla mnie zrobiła, ile trudu wkładała w to, bym zawsze miała, co chciałam, bym czuła się kochana przez nią jak za 2 rodziców, nie umiałam powiedzieć sobie "stop" i zawsze powracałam do stanu krytycznego. Zaczęły się myśli samobójcze, wielokrotnie chciałam skoczyć z okna, przykładałam sobie nóż do nadgarstków, bo nie potrafiłam wytrzymać tego ciężaru, bólu psychiki, bycia pod przymusem, tycia i chudnięcia, wmawiania mi, że jestem za chuda, łez mamy za każdym razem, kiedy nie chciałam jeść i swoich, kiedy miałam sprzeciwić się sobie i zjeść posiłek... anoreksja to więcej niż tylko chudość. To nie widzimisię. To jest choroba psychiczna, mająca podłoże nie tylko w zaburzonym obrazie dziewczyny, często przyczyną są inne czynniki uboczne - ja chciałam w jakiś sposób zatrzymać dzieciństwo, kiedy mama zawsze była przy mnie, w moim rozumieniu, im mniej ważyłam, tym bardziej byłam dzieckiem. Trudno mi się było pogodzić z tym, że inni mają ojca, a mój umarł... Ja się zmagałam z aną 4 lata. 4 lata młodości poświęcone na walkę z aną. Nie miałam okresu 2 lata. Mówili, że najprawdopodobniej będę bezpłodna, ale dostałam w końcu okres i to tylko ważąc 42 kg...anoreksję mam niby za sobą... dlaczego niby? Bo rok po zakończeniu terapii u psychiatry i psychologów dopiero doszłam do siebie. Prawda jest taka, że wszyscy lekarze, z którymi się spotkałam, zwyczajnie się ze mnie śmiali. Mimo papierku psychologa nie poznałam żadnego, który by rozumiał mój problem. Zawsze słyszałam tylko potępienie. Zero pomocy. Zero wsparcia i zero zrozumienia. Pielęgniarki, kiedy przychodziły mi zmieniać kroplówkę, mówiły: "ale Ty jesteś głupia, żal mi Ciebie, przez dupę powinnaś dostać i może byś się nauczyła"... czy
to podejście, dzięki któremu miałam wyzdrowieć?... Anorektyczki są obrzucane błotem w dzisiejszym świecie... mimo że to problem coraz częściej spotykany, nadal jest niezrozumiany... ja straciłam przyjaciół. Kiedy zapadłam w anoreksję, nie było już ich przy mnie. Odwiedzali mnie, ale po czasie zapomnieli. Byli może i zazdrośni o to, że miałam znakomite wyniki w nauce. Anoreksja wiąże się z dążeniem do perfekcji. Ja ją miałam. W moim słowa znaczeniu... chciałam być zawsze najlepsza: najzdolniejsza, najmądrzejsza, najchudsza...


Teraz ważę 57 kg przy 165 cm wzrostu. Znowu słyszę komentarze, że mogłabym schudnąć. I właśnie teraz się za to zabrałam... ograniczyłam jedzenie. Czasem mam myśli, że chciałabym być znowu anorektyczką, pokazać im, że nie muszę być gruba. Wiem, że jak się znowu zacznie, to już tym razem się nie skończy. Czuję się bezwartościowa. Tylko rok po wyjściu z anoreksji czułam się szczęśliwa. Nie myślałam o wadze, zaczęłam odczuwać smak jedzenia. Jednak znowu wszystko powraca. Na razie do anoreksji mi daleko, wiem. Ale jak już schudnę 5 kg, będę chciała 10, jak 10, to 15... narkoman na zawsze pozostaje narkomanem... anorektyczka anorektyczką... 


źródło: http://forum.2są.pl/historie-zyciem-pisane,41/anoreksja-historia-prawdziwa,1304.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz