środa, 5 czerwca 2013

20.

Pamiętnik Anorektyczki
12 marca
Kalina właśnie wróciła ze szkoły. Znów to samo. Znów ją wyśmiali i poniżali. Znów nie ma przyjaciół, a przecież myślała, że teraz będzie wszystko dobrze. Przecież nikomu nic nie zawiniła, starała się uśmiechać, być miła. Ach, no ale wagi uśmiechem nie zrzuci. Czy to jej wina, że taka już jest? Pewnie tak, mogła tyle nie jeść.
-'Nie, nie, nie ! To nie prawda!' - krzyczała w myślach.
-'Przecież próbowałam się odchudzać nie raz. Próbowałam i co? Nic to nie dało. Czy naprawdę gruba dziewczyna nie może mieć przyjaciół? Przecież nie tylko ja jestem taka. Choć w sumie mam przyjaciółkę - Karolinę. Ale ona nic nie rozumie. Jest nieśmiała, zamknięta w sobie i w ogóle głupia ! Ona myśli, że jak nie zje czekolady, bo naprawdę nie ma ochoty, to nazywa to silną wolą. Haha, dobre sobie. Chociaż...A gdyby tak na nowo zacząć się odchudzać? Może wtedy zyskałabym przyjaciół i Michał by mnie w końcu pokochał?' - myślała Kalina.
Kalina otworzyła swojego notebooka i weszła w Google.                                                         -'Diety, szybkie odchudzanie, dieta kopenhaska, dieta Dukana...Nie ma nic sensownego co mogłoby mnie zainteresować. Czy nie ma żadnego sposobu aby naprawdę szybko schudnąć?! Chociaż...'- Kalina zaczęła sobie przypominać pewien blog na który trafiła w dzieciństwie. Wtedy jeszcze nie wiedziała, co znaczy pro ana i ,,Quod me nutrit, me destruit.''
Kalina otwierała jeden blog po drugim i była coraz bardziej zafascynowana światem Motylków. Tak bardzo chciała do  niego należeć...
Założyła swój blog. Napisała pierwszy wpis.
'Cześć ! :) Jestem Kalina, mam 15 lat. Ważę 95 kg. Nienawidzę siebie. Wiem, że może nie nadaję się do Motylków, ale tak bardzo chciałabym do Was należeć... Proszę nie potępiajcie mnie. Pro Ana to ostatnia szansa w moim okropnym życiu. Tak bardzo chciałabym być chuda...
Dlatego dziś już nic nie jem. Plan na jutro:
- Śniadanie: woda + jabłko
- Obiad: woda + jabłko
- Kolacja: herbata bez cukru
Trzymajcie się. Do zobaczenia'

Kalina zamknęła notebooka. Wstała, przebrała się w dres, wzięła iPoda i zaczęła ćwiczyć.
Obmyślała jaka słodka będzie zemsta na tych, którzy nie chcieli się z nią przyjaźnić, gdy jeszcze była grubaską...
Kalina czuła się coraz szczęśliwsza, że prawie nic nie je. Coraz bardziej brzydziła się jedzenia.
I coraz więcej ćwiczyła.
20 marca
'Kochane Motylki, waga spadła o 4 kg! Jestem taka szczęśliwa ! Jestem Wam ogromnie wdzięczna, że mnie nie odrzuciłyście, dałyście mi szansę na nowe życie.
Moja "przyjaciółka" Karolina zaprosiła mnie na urodziny, i co ja mam zrobić? Chyba będę musiała zwymiotować...'

Kalina w kolorowej bluzce i spodniach poszła na urodziny. Na stole było pełno półmisków z chipsami, orzeszkami, popcornem...
Kalina jadła. Ale potem pojawiły się wyrzuty sumienia.

'Ty gruba krowo, jak mogłaś, znów utyjesz i będziesz jeszcze większa niż teraz!' - w głowie Kaliny roiło się od nieprzyjemnych myśli.
-Karolina, przepraszam, gdzie jest łazienka...?
-Jak wyjdziesz z pokoju, idź na lewo, tam będą takie niebieskie drzwi.Trafisz?
-Tak, jasne, dzięki.

Kalina, razem z kołującymi myślami, pochyliła się nad ubikacją, włączyła spłuczkę, włożyła palce do gardła i zwymiotowała...
30 marca
' Kochane moje, znów jestem lżejsza o 5 kg. Na urodzinach przesadziłam, ale potem i tak zwymiotowałam... Dziś w nagrodę dodam sobie jeszcze 0,5h ćwiczeń. W szkole nadal źle.
Ale to nic. Ważne że mam Was.'

Kalina poszła do łazienki umyć się, potem położyła się do łóżka. Zastanawiała się czy jeśli będzie chuda jak Nicole Richie Michał ją w końcu pokocha...
15 kwietnia
' (..)Na wadze znów jest - 6 kg! Dziękuję Wam, że ze mną jesteście! Obiecuję, że jutro nic zjem, żeby było jeszcze mniej...!'
Mama Kaliny zauważyła, że ona nic je.
- Córeczko, ale ty musisz jeść, bo rośniesz!
- Ale mamo, przecież jadłam, i nic z tego dobrego nie wyszło !

'Nie będę jeść, nie będę jeść, nie będę jeść' - powtarzała w głowie jak mantrę Kalina.
30 kwietnia
' (...)Eh, nie popisałam się, ale i tak jest dobrze. Miałam napad. Przytyłam 1 kg, bo nie wszystko udało mi się zwymiotować. Ale i tak jest znowu - 6 kg. Tak się cieszę ! Koleżanki już coś zauważają, że się zmieniam. I to na lepsze! Dzięki Wam i Anie !'
Kalina czuła się coraz słabiej. Nie miała siły na uśmiech, wejście po schodach, czy ćwiczenia.
Ale nie poddawała się, walczyła. Nie chciała więcej wracać do czasów, kiedy była pośmiewiskiem. Kiedy inne dziewczyny chodziły na imprezy, dyskoteki, robiły sobie piękne zdjęcia, szły na pizzę, lody, wspólne zakupy,rozmawiały o ciuchach,rozmawiały z chłopakami...a ona mogła tylko patrzeć z boku i zazdrościć.
Bo kto pójdzie z taką grubaską na pizzę, lody? Kto zrobi sobie z nią zdjęcie? Kto będzie jej przyjaciółką, a kto chłopakiem?
Kalina doskonale wiedziała, że nikt...
I chociaż była naprawdę inteligentniejsza od tych pustych dziewczyn, myślących jedynie o ciuchach, solarce i chłopakach, to i tak wiadomo było, że ta inteligencja nic jej nie pomoże, bo na pierwszy rzut oka widać jej wagę, a nie IQ.
Postanowiła przynieść do szkoły żelki i ciastka. Nie, nie dla siebie. Dla zmyłki. Że wcale się nie odchudza, że je. Koleżanki łyknęły przynętę. Brały ciastka, nie wiedząc, że Kalina, chciała je po prostu utuczyć... Za to że one były dla niej kiedyś niedobre, i wyśmiewały się z niej...

17 maja
' Idzie mi coraz lepiej. Na wadze jest już 67 kg. Ciuchy są już za duże trochę. Mama się cieszy, że chudnę, bo to lepiej dla mojego zdrowia. Może i tak, ale przede wszystkim lepiej dla mnie. Tak, te głupie dziewczyny z klasy chwyciły haczyk! Zjadły te słodycze ! W sumie mają to, na co sobie zasłużyły.Trzymajcie się chudo :*! '
Kalina wyglądała coraz lepiej. Głód już jej tak nie przeszkadzał. Chociaż miała często wielkie chęci aby się najeść, nie zrobiła tego. Wiedziała, że jeśli się naje, to będzie koniec. Już nigdy nie będzie chuda.
29 maja
'Eh, waga idzie teraz bardzo powoli...Jest 62,5 kg. Ale nie poddaję się, walczę! Jestem z Wami!
Staram się ćwiczyć, ale czasem nie daję rady. Wczoraj miałam napad, potem oczywiście tradycyjnie: ubikacja, 2 palce...Czasami mam dość, ale nie poddaję się. Nie mogę. Zjadłam dziś rano jabłko, a potem miałam napad i wchłonęłam paluszki, zupę, bułkę z dżemem...Nie lubię siebie, te fałdy tłuszczu...Nienawidzę ich'

Kalina wyłączyła laptopa i zasiadła do nauki. Przecież oprócz pro any jest też szara codzienność, czyli szkoła. A Kalina chciałaby się jutro zgłosić do odpowiedzi z chemii. Przecież te alkohole i zaprawy wapniowe nie są takie trudne.
10 czerwca
'Jest 59!!! Nawet nie wiecie, jak się cieszę! Chociaż co ja mówię, na pewno wiecie. Przecież każdy kilogram mniej cieszy nas bardzo.'
Kalina chudła w oczach. Już nie była tak pulchną dziewczyną jak w marcu. Ale wciąż była za mało interesująca dla Michała. Nie chciał jej, a ona tak bardzo go kochała. Dlaczego to właśnie ona musiała się tak nieszczęśliwie zakochać? Niedługo koniec roku, znowu zapewne obieca sobie, że to już koniec, że przestanie wreszcie go kochać.
26 czerwca
' Tak ! To już koniec szkoły ! Na świadectwie mam same 4 i 5 :D Na wadze jest 54. Cieszę się.
Na wakacje wyjeżdżam do babci. Będę za Wami tęsknić, trzymajcie się ! '

Kalina pierwsze dni wakacji trochę przespała. Była zbyt zmęczona szkołą, dietą, wyczerpującymi ćwiczeniami, wymiotowaniem...
Mama cieszyła się, że jej córka schudła. W nagrodę za dobre świadectwo zaproponowała jej zakupy. Tak, Kalina nigdy nie mogła sobie kupić 'normalnych' ubrań, bo nie było rozmiaru, ale teraz? Kalina wraz z mamą wybrały się na zakupy. Dziewczyna, mimo, że mogła zmieścić się już w piękne ubrania, nadal widziała w sobie tą grubaskę sprzed kilku miesięcy...Z zakupów wróciła jedynie z nową koszulką i spodniami.

13 lipca
'Cześć kochane! Idę dziś zobaczyć czy przyjęli mnie do liceum. Na wadze jest 50 kg. Byłam ostatnio na zakupach. Kupiłam bluzkę i spodnie. Mama się uparła. Ale ja i tak w tym wielkim lustrze sklepowym widziałam prawdę. Wyglądam jak słoń'
Kalina wyszła z domu. Poszła do szkoły sprawdzić listę przyjętych do liceum. Tak ! Dostała się.
Ale nigdzie nie było Michała...Od dawna wiedziała, że ma w planach kilka liceów. W tym to z miasta obok. Ale nie sądziła, że pójdzie tam naprawdę...Dotarło to do niej dopiero teraz.
Wróciła do domu. Kolejne dni przespała. Kiedy się budziła, patrzyła w okno, albo godzinami słuchała muzyki. Wszystko straciło dla niej sens. Jak chodziła do gimnazjum, to przynajmniej w szkole mogła go widywać. A teraz...Teraz jej świat zniszczono. Nie ma po co żyć.

28 lipca
Kalina wyjechała do babci. Babcia nie wie o jej diecie. Kalina pod wpływem świeżego powietrza, miłej atmosfery zaczyna jeść. Na razie niewiele, bo jej organizm odzwyczaił się od jedzenia w ilościach jak na Boże Narodzenie. Kalina zapomina o Michale, przykrościach jakie spotkały ją kiedyś w szkole, zaczyna żyć na nowo. Znów się uśmiecha.
29 sierpnia
' Przytyłam ! Przytyłam 5 kg! No tak, babcia wie, jak ugotować...Ale teraz jestem już w domu, a więc znów dieta, i to porządnie. Trzymajcie się chudo ! :* '
Kalina znów prawie nie je. Znów ćwiczy. Za 2 dni szkoła. Na samą myśl robi się jej niedobrze.
Jeśli jej nie zaakceptują? Jeśli znów będą się śmiać?

20 września
'Klasa jest w porządku. Naprawdę. Nikt się nie śmieje. A ja zrzuciłam 8 kg, czyli jest 47 kg. Hurra ! Ale to jeszcze nie koniec...'
Kalina dobrze czuje się w nowej klasie. Ale brakuje jej Michała. Całymi przerwami siedzi na parapecie i myśli. Czuje chroniczną pustkę. Nie ma siły na nic. Mama też nic nie widzi. I dobrze. Nikt nie zrozumie jej tęsknoty za kimś, kto nigdy do niej nie należał...
20 października
' Ważę już 40 kg. Moje kości wystają. Dobrze mi z tym. Chociaż nie mam siły na nic. Rano nie mam siły wstać z łóżka. Nie wiem co będzie dalej.'
Siły Kaliny są bliskie zeru. Tak ciężko jest wstać, umyć się, ubrać. I szkoła. Okropnie długie lekcje. Gdyby tak zasnąć...
Następnego dnia widzi Michała. Przyjechał do miasta. Widzi jego zszokowany wzrok na jej widok...

15 listopada
' Ważę już 33 kg. Nie mam siły. jutro zabierają mnie do szpitala. Będą mnie karmić. Ale ja nienawidzę jedzenia! Trudno, jak wyjdę ze szpitala, to znów dieta. Trzymajcie się'
Kalina trafia do szpitala. Jest karmiona na siłę. Ale ona nie chce tego brudu, tego jedzenia.
Jednocześnie nie ma siły. Pielęgniarka robi jej zdjęcie, żeby zobaczyła jak wygląda. Żeby zaczęła jeść. Kalina nie chce nawet spojrzeć na zdjęcie. Bezsilna pielęgniarka wychodzi z białej sali. Kalina włącza aparat. Ogląda zdjęcie. Jest zdumiona, co zrobiła ze  sobą. Płacze. Nie chce umierać. Patrzy na swoje ręce, chude ręce. Miała się tylko odchudzać, a nie zabijać!
Postanawia jeść. Już nie odmawia, kiedy nadchodzi pora posiłku. Chce żyć.

25 listopada
Kalina chudnie. Waży już tylko 31 kg. Chociaż je, stara się przytyć jak najwięcej, żeby najszybciej wyjść ze szpitala do normalnego życia. Jej smutne oczy jednak po cichu wiedzą, że jej wyjście z tego miejsca jest niemożliwe.
1 grudnia
Waga 30 kg. Kalina umiera. Już na pewno nigdy nie spotka Michała, nie znajdzie przyjaciółki z która mogłaby pójść na lody czy pizzę. Już nigdy nie będą jej dokuczać z powodu wagi dużej czy zbyt małej....

źródło:  http://pamietnikanorektyczki.blox.pl/html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz